- Dlaczego na dziesięć wybranych losowo osób, osiem z nich to ludzie źli lub kompletnie głupi? - Patrzysz na mnie poirytowany, bo właśnie spotkało Cię coś niemiłego.
Pytasz mnie, jakbym miała znać odpowiedź...
Pytasz mnie, jakbym miała znać odpowiedź...
Wiem za to, że każdy człowiek nosi w sobie elementarny pierwiastek dobra, potrzebę miłości i akceptacji. Z tym przyszedł na ten świat. Jeśli nie jest dobry, to znaczy, że coś nie zadziałało lub mówiąc inaczej: "coś się zadziało". W dzieciństwie, rodzinie, szkole, systemie... Wierzę, że ten konkretny, pierwotny, niezniszczalny gen dobra istnieje w ludzkiej duszy i przy sprzyjających warunkach rozwinie się i zakiełkuje konkretnym działaniem. Pragnę wierzyć, że ludzie zmieniają się na lepsze... Nie zabieraj mi tej wiary.
- Za bardzo ufasz ludziom. - mówisz - Boję się, że kiedyś ktoś Cię skrzywdzi. Nadużywasz słowa "przyjaciel".
Niepotrzebnie. - Ja Ci na to odpowiadam. Wolę myśleć, że świat z natury jest dobry, a nie odwrotnie. Nie chcę być podejrzliwa. Gdybym miała zacząć wątpić w dobro, z powodu tych wszystkich złych rzeczy, które sobie ludzie robią, zdrad jakich się dopuszczają, tych kilku złośliwości, które mnie spotkały - moje życie z ciągłą podejrzliwościa i nieufnością wobec innych - straciłoby sens. Nieraz jak mi ktoś dobrze dokuczy, spinam się w sobie, walę pięścią w stół i zarzekam się, że już nikomu nie uwierzę. Ale nie wiem jakbym się spinała, to jest, cholerka, wbrew mojej naturze. Nie dam rady. Męczę się z tą moją "tresurą niewiary w dobroć".
- "Przejedziesz się" kiedyś na swojej naiwności - ostrzegasz.
Baa... Ja to wszystko wiem bez Ciebie, choć dziękuję Ci za tę troskę. Zebrałam już nieraz plony swojej naiwności, lecz nie żałuję. To cenna lekcja, która kształtuje mnie jako człowieka, uczy ostrożności, ale nigdy podejrzliwości. Nabieram nowej wiedzy, o niektórych ludzkich zachowaniach. To wszystko.
I to jest moje credo. Tajemnica sukcesu, którą dzielę się teraz z Toba.
Tak, masz rację - świat to dżungla. Właściwie od wieków nic się nie zamieniło. Ciągle w zawoalowany (trudne słowo!) sposób jesteśmy społeczeństwem mocno kastowym. I nie dotyczy to tylko Indii... Kręcą nami korporacje, związki zawodowe, partie, klany, grupy wpływów... Jak króliki doświadczalne w cudzych rękach. Sami niewiele możemy. Ale gdy zaczynamy żyć świadomie, dostrzegamy nagle, że jest nas - myślących podobnie - więcej.
Spotykasz mnie, a ja Ciebie - bo ludzie o podobnej wrażliwości są jak spiskowcy, którzy znają tajemny kod. I zawsze spotkają się, niosąc nadzieję, że swiat w gruncie rzeczy nie jest taki zły i od nas w dużej mierze zależy - czy taki będzie dalej. Mam swój światopogląd. A Ty masz swój, tak często różny od mego i dla mnie niezrozumiały. Nie pragnę Cię jednak zmienić na siłę. Moje czyny niech będą moją wizytówką. Pociągnę Cię za sobą, w zależności od tego jak będę prawdziwa. Ty też mnie możesz zapalić do twego działania. Najważniejsze - i tu "polecę" lukrowanym banałem - chcieć mądrze kochać ludzi. Dobrze pojęta miłość naprawdę rozwiązuje sporo problemów.
Owszem, zdarzyło mi się, tak jak i Tobie, że ktoś mnie skrzywdził, źle osądził, zranił. To samo nieświadomie być może robię innym. Nieraz usłyszysz o sobie ohydne rzeczy, nie mające żadnego odzwierciedlenia w rzeczywistości. Raz rzucone w eter słowo lubi obrastać legendą. Zwłaszcza złe słowo. Ale to jeszcze nie powód by przestać ufać światu. Nie powód byś przestał zmieniać na lepsze Twój kawałek rzeczywistości. Gdy zamkniesz się na ludzi, przez parę głupich i nieprzyjemnych doświadczeń życiowych - stracisz o wiele więcej. Stracisz szansę poznania na twej drodze wspaniałych osób, którzy tę twoją nadwątloną wiarę w drugiego człowieka codziennie przywracają.
Takich jak Madzia.
Podróżniczka i pisarka, która stanęła na mojej drodze. Młoda i niezwykle pozytywna osoba. Ufająca światu całą sobą i biorąca ten świat w ramiona. Dosłownie. Kobieta, która dała nadzieję tysiącom innych kobiet i zachęciła je do zrobienia czegoś dobrego ze swoim życiem. Twórczyni portalu: "Polka potrafi" i autorka książek o tym samym tytule.
O Madzi i naszej współpracy jeszcze napiszę. Na razie pracuję w trybie wakacyjnym i lecę na dwór, nie mogę przegapić słońca, muszę się go nałykać by wystarczyło mi na szare, jesienne, belgijskie popołudnia.