"Ten, kto nie spodziewa się mieć miliona czytelników, nie powinien zabierać się do pisania" Johan W. Goethe
No tak, ja znowu o pisaniu. No, ale co można robić jesiennym wiosennym, zimnym, deszczowym wieczorem? Oj, pojechał Goethe tym cytatem, pojechał... Co prawda, do pięt mu nie dorastam i do miliona mi daleko, ale... weszłam do tej rzeki... Zamoczyłam nogi. I zaczynam płynąć z prądem. Póki co, jeszcze powoli, ale już nabieram rozpędu. O pozytywach tej sytuacji kilkakrotnie już mówiłam. Ale gdy wychodzisz z własnego cienia, masz okazję przekonać się jeszcze o czymś innym, o czym wcześniej nigdy nie myślałaś, z czego nie zdawałaś sobie sprawy. Twój sukces, bez wzgledu na to, czy jest wielkości brudu za paznokciem i głównie tobie sprawia przyjemność, czy większy - jest najlepszym miernikiem twoich dotychczasowych przyjaźni z ludźmi, o których wydawało Ci się, że wiesz wszystko. O naiwny głupcze! To nie tylko w biedzie poznajesz prawdziwych przyjaciół. Twoja bieda, dla niektórych może być wspaniałym tłem dla własnej szlachetności. Nic tak nie podnosi poczucia własnej wartości jak podanie innym ręki w kłopocie. Ciężej przełknąć gorzką pigułkę, gdy ta niemota z trzeciego rzędu pod oknem, co nie przychodziła nigdy na imprezy - okazuje się świetnym mówcą, porywa tłumy i dzierży rząd dusz, albo ten niepozorny piegus z drugiej ławki, któremu tłumaczyłeś zawiłości algebry, jest dziś korporacyjnym wyjadaczem i jeździ leksusem, podczas gdy ty skrobiesz ledwie do pierwszego. I gdzie tu sprawiedliwość?
Niech Ci się powiedzie w jakiejkolwiek dziedzinie, a wtedy zobaczysz swoich znajomych w innym świetle. I będziesz (mógł)mogła zaśpiewać za Markowskim: "Czasem w ludziach, nagle tak, zajdzie zmiana. I zrzucają swe przebrania..."
Weszłam do tej rzeki... 99% reakcji jest życzliwych. Nie spotkałam się z wrogością. Czasami jednak jedno zdanie wywołuje we mnie głębokie zdumienie. Uśmiech nawet. Pusty śmiech...
Gdy koleżanka dzwoni by zapytać z sensacją w głosie ile zarobiłam już na książce. Odpowiadam pytaniem:
- A ile książek kupiłaś w tym roku? Konsternacja. No w tym, to niewiele, i w ubieglym też słabo było, ale kiedyś, to ho, ho! Kupowało się dużo literatury!
- Widzisz sama - rozkładam teatralnie ręce, choć ona tego nie widzi. - Zarobiłam tyle, ile ty kupiłas książek.
Ale nawet nie o to chodzi. Byłabym hipokrytką, gdybym udawała, że nie byłoby cudownie żyć z pasji. Ale to jest (wspaniały) efekt uboczny. Najważniejsze jest to co nieprzeliczalne, te wszystkie emocje, radość dawania i brania. A jesli jeszcze pasja na siebie sama zarobi - to szczyt marzeń!
A rzeka płynie... A ja z nią...
W piątek dostaję wiadomość od wieloletniej koleżanki i zdumiona przecieram oczy. Bla, bla, bla... i: "piszę by Ci UDOWODNIĆ, że TEŻ potrafię ładnie i dużo pisać. I właściwie mogłabym napisać książkę, ale nie bój się, nie będę ci robić konkurencji."
Droga koleżanko, nigdy nie wątpiłam, że potrafisz ładnie i dużo" pisać, więc nie musisz mi nic udowadniać. Mam wiele piszących przyjaciół i nie jesteśmy dla siebie nawzajem konkurencją. Odwrotnie. Inspirujemy się, dzielimy doświadczeniem, wspomagamy. Świat jest aż nadto bogaty i niewyczerpywalny w tematy, że dla wszystkich nas starczy na nim miejsca. Mówi się, że każdy nosi w sobie materiał, na co najmniej jedną książkę - nasze życie. Więc jeśli masz taką potrzebę, poczuj ten wiatr w żagle, chwytaj za pióro i pisz. I niech wena będzie z tobą...
Zadziwiają mnie myśli kłębiące się w ludzkich głowach. A czasami niepokoją...
A rzeka płynie...
Chciałam napisać jeszcze wiele... O naszej starym, flamandzkim meblu, który mój mąż kocha, a ja nienawidzę; jak to z myszami było i podzielić się refleksjami na tema ostatnich, smutnych wydarzeń. Chciałabym jeszcze... Ale to będzie na następny raz... A wy które z moich historii najchętniej czytacie? O Brukseli, opowiadania o ludziach, zwykłe historyjki z codziennego życia?...
***
Już nie chcę z tej rzeki wychodzić. Ona płynie i niesie mnie niektórym na przekór... Na pohybel nawet. (śmiech)